Włoskiej podróży zakończenie:)
Kilka słów wyjaśnień mojej nieobecności na blogu i zaległości i w odwiedzinach i w komentarzach.
Końcówka czerwca i początek lipca był bardzo pracowitym okresem zwłaszcza w dziedzinie remontów mieszkaniowych. Najpierw zmieniałyśmy razem z siostrą pokój naszej mamy - łącznie z własnoręcznym tapetowaniem i wymianą mebli oraz dekoracji. A później mój pokoik doczekał się wymiany żółtego kolorku ścian na cappucino z śmietanką;) Teraz czas na urządzanie ale to troszkę potrwa:) W każdym razie stół roboczy - duuuży - już czeka na zmontowanie:)
Chciałam Wam podziękować za liczne komentarze pod postem o Rzymie - trochę ponarzekałam na tłumy i tempo zwiedzania ale i tak jestem zachwycona czasem w nim spędzonym.
Na podsumowanie chciałabym Wam jeszcze pokazać przepiękne miejsce, w którym mieszkaliśmy - Castel Sant'Elia. Moja włoska podróż miała charakter pielgrzymkowy stąd też noclegi były w domu pielgrzymkowym prowadzonym przez bardzo gościnnych polskich braci Michalitów. O jego wyjątkowości nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy bo wcześnie rano wyjeżdżaliśmy i późno wracaliśmy ale to co udało mi znaleźć w necie przerosło moje wyobrażenia. Wiedziałam, że nasz dom stoi na skarpie bo za murkiem była przepaść ale że tak to wygląda z lotu ptaka ?!
Zobaczcie !
W tym budyneczku przy samym murku miałam pokoik;)
( źródło pochodzenia zdjęć internet)
To moja siostra Sylwia - ja nie miałam odwagi podejść.
Na dziedzińcu - za budynkiem cyprysy jedne z najwyższych, które widziałam.
I palmy z różami - egzotyczna mieszanka.
Ten wyjazd oprócz niesamowitych duchowych wrażeń dostarczył mi również wiele emocji związanych z możliwością " uczestniczenia " w codziennym życiu Rzymian. Codziennie rano wyruszaliśmy swoim autokarem do niedalekiej miejscowości Cesano gdzie przesiadaliśmy się do pociągu wiozącego nas do centrum Rzymu. Po mieście poruszaliśmy się i autobusem miejskim i metrem. Dlatego trzeciego dnia miałam wrażenie, że jestem jedną z mieszkańców Wiecznego miasta śpieszącego się do pracy i z pracy do domu.
To była taka dodatkowa atrakcja:) choć nie zawsze przyjemna z uwagi na popołudniowy tłok.
Myśląc teraz o tym stwierdzam,że ostatnio tyle czasu na podróżowanie pociągiem spędziłam w czasach nauki w liceum - czyli bardzo dawno:)
Pozdrawiam bardzo gorąco :)))
Milá Brydzio,
OdpowiedzUsuńcesta byla určitě krásná. Přeji ti hezké slunečné dny, pa Martina ♥
Te budynki przyklejone do skał zapierają dech...cudowne widoki!!!
OdpowiedzUsuńBrydziu w pieknym miejscu mieszkałaś cóż za widoki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tak widoki urocze. Właśnie dla takich obrazków warto ruszać się tu i ówdzie. Zadroszczę Ci teraz bardzo;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWłochy to magiczne dla mnie miejsce. Piękne i utęsknione.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo pierwsze zdjęcie robi ogromne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara ! Piękne miejsca odwiedzasz
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękna była ta Twoja podróż Brydziu. Piękna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńłał takie lokum
OdpowiedzUsuńwspaniały wyjazd
aż dech mi zaparło...co za widoki:))
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia. Uwielbiam będąc w obcym mieście uczestniczyć w codziennym życiu "lokalsów".
OdpowiedzUsuńPodróżowanie na własną rękę nie korzystając z oferty biura podróży daje tą szansę. Uwielbiam to!
Pozdrawiam serdecznie!
bajeczne widoki
OdpowiedzUsuń